Szybkie tempo
codzienności staje się obecnie udziałem wielu ludzi. Pomiędzy
pracą, szkoleniami i domem trudno czasami znaleźć czas na posiłek.
O jego celebrowaniu czy, o zgrozo, samodzielnym przyrządzeniu
większość z nas może jedynie pomarzyć. Jemy tak samo jak żyjemy,
czyli szybko i bez zastanowienia. W programach w telewizji
śniadaniowej słyszymy o potrzebie zwolnienia tempa i cieszenia się
życiem. Podobne hasła widać na okładkach kolorowych czasopism,
alarmujących o kłopotach ze zdrowiem na skutek zabiegania i
niewystarczającego poświęcenia uwagi temu, co znajduje się na
talerzu. Inną kwestią pozostaje fakt, że coraz rzadziej w ogóle
używamy talerzy. Jedzenie w fast foodach podawane jest w papierowych
torbach lub na jednorazowych tackach. Niby wszystko fajnie, bez
problemu ze sprzątaniem, zawsze szybko podane i to właśnie wtedy,
kiedy akurat mamy chwilkę czasu. Sama byłam zwolenniczką takich
,,kulinarnych” wyborów. Po wielu godzinach w pracy ostatnią
rzeczą, na jaką człowiek ma ochotę, jest gotowanie. Lepiej
wracając do domu, zajść po coś gotowego. Można zjeść na
miejscu, po drodze lub zanieść do mieszkania. Rozwiązanie na pozór
idealne. Niestety, jak wszystkie pozory, kiedyś zostaje zastąpiony
przez prawdę. A prawda jest taka, że to co jemy wpływa na nasze
samopoczucie i na nasz wygląd. Na to co czy chce się nam działać,
czy wybieramy opcję przetrwać dzień i iść spać. Mi w pewnym
momencie przetrwanie przestało wystarczać. Postanowiłam wziąć
się za siebie i zaczęłam od jedzenia.